Dubaj, czyli jak utknęliśmy w windzie w najwyższym budynku na świecie
Dubaj pozytywnie nas zaskoczył. Spodziewaliśmy się kolejnego wielkiego przereklamowanego miasta, jednak bardzo miło spędziliśmy w nim dzień. Nie jest to może miejsce, w którym chcielibyśmy spędzić tydzień, ale warto je odwiedzić choćby przejazdem. Nam 19 godzin w zupełności wystarczyło, by zobaczyć najważniejsze atrakcje :)
Gdy już pozachwycaliśmy się widokami, ruszyliśmy w stronę wyjścia, by zjechać na dół. Maciek znalazł jakąś pustą windę i bez zastanowienia do niej wsiadł. Miałam pewne obawy, czy jazda bez pracownika na pewno jest bezpieczna, ale szybko dałam się jednak przekonać. Jakoś to będzie... Weszłam do środka. Drzwi się zamknęły. Maciek zaczął wciskać kolejne guziki, jednak nie działały. Nagle poczuliśmy, że winda rusza... tyle, że nie w dół. Widocznie ściągnął ją ktoś z wyższego pietra. Kiedy w końcu się zatrzymała, z ulgą z niej wyszliśmy. Mężczyzna, który nas ściągnął, wsiadł do środka i ruszył, a my zostaliśmy w zamkniętym korytarzu. Drzwi były zamknięte i nie mieliśmy pojęcia, jak stamtąd wyjść. |
|
|
Jedynym rozwiązaniem, jakie przyszło nam do głowy, było ponowne skorzystanie z windy. Ja znowu miałam wątpliwości, ale Maciek jakoś mnie przekonał. Weszliśmy do środka, drzwi się zamknęły, winda jednak nie chciała ruszyć. Ani w dół, ani w górę. Nie chciały się też otworzyć drzwi. I tak trwaliśmy, zamknięci w klaustrofobicznym pomieszczeniu w najwyższym budynku na świecie! Jak się wydostaliśmy? Znaleźliśmy guzik, który pomógł nam się skontaktować z pracownikiem. Ten wypuścił nas na 124 piętrze, po czym zaprowadził do właściwej windy, którą szczęśliwie zjechaliśmy na dół :) Potem spacerowaliśmy wokół fontann i zachwycaliśmy się widokiem Burj Khalifa z dołu. Oglądaliśmy też inne wielkie i równie niezwykłe budynki. Chwilę pospacerowaliśmy po Dubai Mall - największej na świecie galerii handlowej. Tam wypiliśmy kawę. |
Atrakcje mariny Naszym następnym punktem programu była marina, do której pojechaliśmy metrem. Spacer po marinie był przyjemny, a drapacze chmur pięknie wyglądały, rozciągając się nad kanałem. Z daleka obserwowaliśmy najwyższy na świecie diabelski młyn. Nad kanałem widzieliśmy tyrolkę - jej wysokość też robiła wrażenie. Spacerując po marinie, doszliśmy do kolejnego miejsca, które chcieliśmy odwiedzić. Mowa o darmowym punkcie widokowym na Palm Jumeirah - sztucznie stworzoną wyspę w kształcie palmy. Znaleźliśmy hotel Marriott, a tam na 52 piętrze znajduje się Observatory Bar&Grill. Poprosiliśmy o stolik przy oknie i kupiliśmy colę za 27 AED. Tanio, jak za możliwość przebywania w takim miejscu. Widok z góry na Palm Jumeirah był interesujący, ale najbardziej podobało mi się obserwowanie ludzi, którzy skakali tam ze spadochronem (jest to coś, co następnym razem będę chciała zrobić). |
|
|
Mnóstwo zwiedzania Z mariny podjechaliśmy tramwajem do Palm Gateway, gdzie kupiliśmy bilety na monorail (cena do ostatniej stacji w dwie strony to koszt 30 AED). Monorail to pociąg, który ma jedną szyną, a nie dwie. Przejazd nim po wyspie jest czymś bardzo przyjemnym i jeśli kiedyś będziecie w Dubaju, to polecam :) Na ostatniej stacji znajduje się ikoniczny hotel Atlantis i aquapark - wygląda to wszystko bardzo luksusowo. Trochę pospacerowaliśmy po okolicy i wróciliśmy z powrotem do Palm Gateway. |
Dzięki darmowemu internetowi mogliśmy zobaczyć, jak dojechać do kolejnego punktu naszego programu. Okazało się jednak, że mapy Google nie zawsze dobrze sprawdzają się w Dubaju, np. pokazywały, że cała trasę przejedziemy tramwajem, a musieliśmy się przesiadać w autobus. Dojechaliśmy do suku, na którym chcieliśmy obejrzeć pamiątki i sukienki. Sądząc po cenach (sukienki kosztowały nawet po 1000 AED), było to miejsce zdecydowanie dla turystów. Nie był to jednak czas stracony, bo stamtąd mogliśmy podziwiać hotel Burj Al Arab, czyli słynny hotel w kształcie żagla. |
|
Po jedzeniu poszliśmy na krótki spacer po plaży La Mer Beach, a następnie pojechaliśmy autobusem pod Burj Khalifa. Od godziny 18 co pół godziny jest tam pokaz fontann. Byłam ciekawa, czym mnie zaskoczy i jak bardzo będzie różnić się od naszego warszawskiego. Pokaz był naprawdę niesamowity, no i nie zabrakło zaskoczenia: trwał tylko 3 minuty! Poszliśmy jeszcze do Dubai Mall, by zobaczyć taksówki, które jeżdżą po galerii (w końcu kto będzie chodzić po największej na świecie galerii?) oraz darmową część oceanarium, gdzie widzieliśmy rekiny i manty. Jest też opcja dopłacenia i zobaczenia więcej zwierząt, jednak nam wystarczyło to, co zobaczyliśmy. |
|
|
Czas się pożegnać Około 22.30 wsiedliśmy do metra, by pojechać na lotnisko. Pomimo późnej pory, wciąż panował w nim tłok. Dwóch mężczyzn nawet prawie pobiło się o jedno miejsce siedzące. Hindus, bo zamierzał usiąść, Dubajczyk, bo zobaczył, że stoję obok i chciał bym to ja, jako kobieta, tam usiadła. Zwyciężył Dubajczyk, a mnie, co tu kryć, było miło, że nieznajomy w metrze zadbał o moją wygodę. Nasza dubajska przygoda była bardzo męcząca - nocny przelot z Warszawy, całodzienne zwiedzanie i potem kolejna noc w samolocie - tym razem do Malé (o tym już będzie w następnym poście). Ale mimo zmęczenia, było warto. A jeśli interesują Was same konkrety z naszego wyjazdu do Dubaju, to zapraszamy na Dubaj w 1 dzień - konkrety.
|
Komentarze
Prześlij komentarz